Gdzie wybrać się na urbex w Zachodniopomorskiem? Region obfituje w niesamowite i opuszczone miejsca, które warto zobaczyć! Sprawdź, gdzie warto się wybrać. Aby przejść do galerii, przesuń zdjęcie gestem lub naciśnij strzałkę w prawo. ArchiwumNa dworze coraz cieplej, a to sprzyja nie tylko spacerom, ale również rozpoczęciom eksplorowania opuszczonych miejsc. Urbex staje się coraz popularniejszy w Polsce. Gdzie można się na niego udać w naszym regionie? Co warto wiedzieć? Samo słowo urbex z angielskiego oznacza "eksploracja miejska". To forma aktywności, która polega na odwiedzaniu i badaniu opuszczonych miejsc. Co może być celem osób odwiedzających takie destynacje? Fotografowanie, filmowanie lub po prostu szukanie informacji na temat danego miejsca. Co ważne, wszystko musi się odbywać bez ingerencji w stan budowli! Nie ma mowy o żadnym wandalizmie. Uczestnicy koncentrują się tylko na zwiedzeniu i poznawaniu historii. Jak zacząć z urbexemNa sam początek trzeba określić, ile jesteśmy w stanie przejść/przetrwać/zobaczyć. Niektóre budowle nie są proste do eksplorowania dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę. Nie masz pojęcia o wspinaczce? Nie wybieraj miejsc, gdzie jest to wymagane. Doświadczeni eksploratorzy doradzają - to Twoja pierwsza wyprawa? Nie idź sam na urbex! W razie wypadku (odpukać), ktoś zawsze może pomóc. Wybrałeś miejsce? Przed wyjazdem obejrzyj filmiki, jaki sprzęt przyda Ci się w danym miejscu. Urbex. Czy to jest dla każdego?Odradza się to osobom, które mają fobie związane np. z pająkami czy małymi pomieszczeniami. Jeżeli ktoś ma problemy z sercem, nie powinien wybierać miejsc z legendami itp. Za to urbex to idealna forma spędzania czasu dla fanów historii, adrenaliny oraz magicznych warto zabrać na Urbex?Ubiór - dobieraj je, biorąc pod uwagę warunki pogodowe oraz docelową lokalizację. Lepiej wybrać luźne ubrania, które później na spokojnie wypierzesz. Dodatkowo, ważne są solidne buty i rękawice ochronne. Wyposażenie - latarka, czołówka, telefon krótkofalówki, gaz pieprzowy, mała apteczka z bandażami. Sprzęt rejestrujący - np. mała kamerka, aparat. Sprzęt specjalistyczny - jeżeli planujemy spinaczkę, to np. kask, lina, itd. UWAGA!W takich miejscach można natknąć się na osoby bezdomne lub uzależnione. Trzeba zachować ostrożność. Należy także uważać na stan techniczny danych w ZachodniopomorskiemGdzie warto się wybrać w regionie? Nie tylko Drawsko Pomorskie, ale sam Szczecin ma wiele do zaoferowania! Sami się przekonajcie, jak wiele miejsc można jeszcze odwiedzić. ZOBACZ TEŻ:Miejsca w regionie idealne na weekendowy wyjazd. Sprawdź nasze propozycjePolecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Jeśli interesuje Cię tematyka urbexu, czyli zwiedzania opuszczonych, trudno dostępnych lub niewidocznych miejsc i chcesz poznać ciekawe obiekty na terenie Warszawy i okolic (Mazowsze), to ta grupa jest dla Ciebie. Zapraszamy do wymieniania doświadczeń, dodawania zdjęć, lokalizacji opuszczonych miejsc, wskazówek wejścia i wszystkiego
Eksplorator Łukasz Lenkiewicz powiedział nam o swoich ulubionych opuszczonych miejscach w Polsce. "Odkrywam obiekty, które lada moment mogą zniknąć"- tłumaczy założyciel bloga Szary Burek. Łukasz Lenkiewicz odwiedza opuszczone wille, zamki, szpitale, kościoły, cmentarze, złomowiska, samoloty, pociągi, szklarnie, a nawet… truskawki "Kiedyś przez przypadek wszedłem do domu, w którym ktoś mieszkał" - przyznaje Eksplorator zdradza, że w jednym z takich miejsc znalazł pamiętnik byłego właściciela, który przeczytał od deski do deski Polak radzi, jak przygotować się na tego typu eskapadę Więcej podobnych historii przeczytasz na Opuszczone miejsca w Polsce Foto: Łukasz Lenkiewicz (Szary Burek) Jak zaczęła się twoja przygoda z urbexem, czyli zwiedzaniem opuszczonych przestrzeni? Łukasz Lenkiewicz: Od dzieciństwa ciągnęło mnie do mało znanych miejsc i starych budynków. Zawsze byłem ciekaw, co się w nich kryje. Pamiętam, że u babci na wsi ciągle łaziłem po jakichś starych stodołach, czy strychach. Znajdowałem tam stare zakurzone przedmioty, które nie miały jakiejś wielkiej wartości, ale cieszyłem się, że mogłem je odkryć na nowo. Zawsze też nosiłem przy sobie aparat, najpierw to był zwykły kompaktowy model na kliszę, dopiero z czasem kupiłem swoją pierwszą lustrzankę. Po jakimś czasie połączyłem obie pasje i zacząłem fotografować opuszczone przestrzenie. Początkowo nie miałem pojęcia, że to co robię ma jakąś nazwę. O tym, że zajmuję się "urbexem", dowiedziałem się z internetu. Szczerze powiedziawszy, nie do końca lubię to słowo, wolę używać określenia "eksploracja". To dla mnie odkrywanie i dokumentowanie miejsc, które lada moment mogą zniknąć. Wiele obiektów, które kiedyś fotografowałem i publikowałem na blogu Szary Burek, już nie istnieje. Zostały wyburzone, a ja się cieszę, że w jakiś sposób zachowałem o nich wspomnienie w postaci zdjęć. Czy możesz podać przybliżoną liczbę miejsc tego typu, które zwiedziłeś? Nigdy tego nie liczyłem. Odwiedzałem opuszczone domy, wille, zamki, szpitale, kościoły, cmentarze, złomowiska pojazdów, samoloty, pociągi, szklarnie, a nawet… truskawki. Trochę tego było, kilkaset na pewno. Opuszczone miejsca w Polsce Foto: Łukasz Lenkiewicz (Szary Burek) Ja mam tak, że w miarę możliwości staram się wracać do niektórych miejsc i fotografować je w różnych porach roku. Zimą przysypane śniegiem, wiosną, kiedy natura budzi się do życia, czy jesienią, gdy stary budynek otaczają złote liście. Poza tym, uwielbiam robić tym miejscom zdjęcia o wschodzie i o zachodzie słońca. Jak jeszcze to tego pojawi się mgła, to jestem w siódmym niebie, bo wtedy aura nadaje tym przestrzeniom niepowtarzalnego klimatu. W niektórych obiektach byłem już kilkanaście razy i nadal mi się nie nudzą. Opuszczone miejsca w Polsce Foto: Łukasz Lenkiewicz (Szary Burek) Powiedz o trzech miejscach tego typu w Polsce, które najbardziej cię zaskoczyły. Na pewno stary opuszczony szpital w Oleśnie, podobno nawiedzony, ale ja, będąc w nim dwa razy, nie odczułem żadnych zjawisk nadprzyrodzonych. Długie ciemne korytarze i dziwne historie, których się naczytałem w internecie przed przyjazdem do tego obiektu, spowodowały, że każdy szelest czy dźwięk kapiącej wody, miał wtedy większe znaczenie i zaczynał działać na wyobraźnię. To był jeden z moich pierwszych obiektów, który zrobił wtedy na mnie ogromne wrażenie. Odwiedziłem go ponad 10 lat temu, obecnie ten szpital już nie istnieje, został przerobiony na supermarket. Opuszczone miejsca w Polsce Foto: Łukasz Lenkiewicz (Szary Burek) Bardzo lubię także Puszczę Kampinoską, już nie raz mnie zaskoczyła, wydaje mi się, że można eksplorować ją bez końca. Była tam kiedyś Atomowa Kwatera Dowodzenia - trzykondygnacyjny, podziemny schron, który udało mi się zwiedzić przed wyburzeniem. Znajduje się tam też "Duchna droga", czyli piękna leśniczówka, w której kręcono sceny do polskiego horroru, no i przede wszystkim opuszczone wsie. Bardzo lubię fotografować stare chatki, więc kiedyś bardzo często tam bywałem. Opuszczone miejsca w Polsce Foto: Łukasz Lenkiewicz (Szary Burek) Trzecim miejscem, które najbardziej mnie zaskoczyło, jest złomowisko pojazdów pod Warszawą, gdzie można zobaczyć setki porzuconych samochodów na mocno zarośniętej działce. Spędziłem tam dobre kilka godzin na fotografowaniu starych zardzewiałych Fiatów, Syrenek czy innych zniszczonych wraków. To naprawdę niesamowite miejsce dla fanów starej motoryzacji. Opuszczone miejsca w Polsce Foto: Łukasz Lenkiewicz (Szary Burek) Skąd czerpiesz inspiracje do kolejnych wyjazdów? Dowiaduje się o tych miejscach przeważnie z internetu. Śledzę wiele blogów, map, portali czy grup dyskusyjnych na ten temat i to głównie z nich czerpię informacje na temat różnych opuszczonych obiektów. Niektóre lokalizacje podsyłają mi ludzie, którzy obserwują moje profile w mediach społecznościowych. Wymieniam się także sugestiami z innymi eksploratorami. Bywa też tak, że przypadkowo odkrywam takie miejsca na trasie, którą aktualnie jadę. Opuszczone miejsca w Polsce Foto: Łukasz Lenkiewicz (Szary Burek) Staram się fotografować opuszczone obiekty na terenie całej Polski, oczywiście nie zawsze mam na to czas i finanse. Dlatego wyrobiłem sobie taką metodę, że w zależności od tego w jakiej lokalizacji się aktualnie znajduje, to tam wyszukuje takie miejsca. Wypatruję je podczas jazdy samochodem lub rowerem, zatrzymuję się i sprawdzam, czy dany obiekt na pewno jest opuszczony. Kiedyś przez przypadek wszedłem do pewnego domu, w którym ktoś mieszkał. Wyglądał na pusty, bo miał z jednej strony powybijane okna. Okazało się, że w jednym z pokoi siedział pan i oglądał film na laptopie. Na szczęście byłem na tyle cicho, że nawet nie zauważył mojej obecności. Od tamtej pory zawsze dokładnie sprawdzam obiekt, zanim do niego wejdę. Opuszczone miejsca w Polsce Foto: Łukasz Lenkiewicz (Szary Burek) Czy próbujesz się dowiadywać czegoś więcej na temat tych miejsc? Wchodząc do takich miejsc, często nie wiemy, jaka była historia osób, które tam mieszkały oraz co się wydarzyło, że zostały opuszczone. Pamiętam, że zwiedzałem kiedyś starą kamienicę i trafiłem tam do mieszkania, gdzie leżało mnóstwo przedmiotów po byłym właścicielu, między innymi pamiętnik napisany kilkanaście lat temu. Jego autor ewidentnie był osobą uzależnioną od narkotyków i opisywał w nim, jak dzień po dniu boryka się z nałogiem. Brak środków do życia, nieudolna walka z uzależnieniem, brak perspektyw, samobójstwo członka rodziny itd. Przeczytałem ten pamiętnik w całości i to była naprawdę mocna lektura. Spojrzałem potem na przedmioty, które były w tym mieszkaniu i one nabrały całkiem nowego znaczenia. Wszystko było ze sobą powiązane i opisane w tym zeszycie. Poczułem się wtedy, jakbym poznał całą historię życia osoby, która tam mieszkała. Ten człowiek nie miał łatwego życia, jestem ciekaw, jak się mu teraz wiedzie, czy wyszedł z nałogu, czy w ogóle żyje. W tym pamiętniku był zapisany jego numer telefonu i przez chwilę myślałem, żeby do niego zadzwonić. Byłem ciekaw, czy ktoś odbierze, ale koniec końców, zabrakło mi odwagi. Opuszczone miejsca w Polsce Foto: Łukasz Lenkiewicz (Szary Burek) Czy zwiedzanie takich przestrzeni bywa niebezpieczne? Eksploracja opuszczonych miejsc nie należy do bezpiecznych zajęć. Dlatego warto wygodnie się ubrać na taką wyprawę, bo nie wiadomo, czy nie będziemy musieli się gdzieś wspinać albo czołgać. Polecam bluzę, długie spodnie i ochronne rękawiczki - zapomniane obiekty bardzo często porośnięte są gęstą roślinnością, przez którą trzeba się przedzierać, aby wejść do środka. W takich miejscach na podłodze leży dużo potłuczonego szkła, a ze starych desek mogą wystawać gwoździe, dlatego dla bezpieczeństwa należy założyć buty z grubszą podeszwą. Nie można również zapomnieć, że na takie wyprawy lepiej nie chodzić samemu. Jeżeli już musimy, to warto poinformować o tym kogoś z bliskiego otoczenia i powiedzieć mu, jaki obiekt będziemy zwiedzać. Mnie bardzo często zdarzały się samotne wyprawy do takich miejsc, na szczęście nie miałem żadnych sytuacji zagrażających życiu czy zdrowiu. Opuszczone miejsca w Polsce Foto: Łukasz Lenkiewicz (Szary Burek) Jak się przygotować na pierwszy wyjazd tego typu? Zanim zaczniemy zwiedzać taki budynek, polecam zdobyć trochę więcej informacji na jego temat, czyli poczytać w internecie do czego był przeznaczony i sprawdzić czy nie ma ochrony. Warto też zabrać ze sobą dobrą latarkę i przede wszystkim eksplorować bezpiecznie. Ja wyznaję taką zasadę, że wolę zrobić kilka ciekawych zdjęć na dole, niż ryzykować i pchać się gdzieś na jakieś dachy, żeby sfotografować jakieś ujęcia z góry. Opuszczone miejsca w Polsce Foto: Łukasz Lenkiewicz (Szary Burek) Jest wiele miejsc, które są ciekawe, ale nie można ich odwiedzić, ponieważ są pilnowane przez ochronę. Wtedy warto zagadać z ochroniarzem i zapytać, czy jest opcja, aby wpuścił na chwilę do środka za przysłowiową flaszkę. Mnie się taka metoda nie raz sprawdziła. Dzięki niej kilka lat temu zwiedziłem historyczny Prudential w centrum Warszawy, jeszcze zanim został wyremontowany. Opuszczone miejsca w Polsce Foto: Łukasz Lenkiewicz (Szary Burek) Często zdarza się też tak, że pozornie opuszczone obiekty, tak naprawdę mają gdzieś swoich właścicieli. Przekonałem się o tym już kilka razy, publikując zdjęcia z tych miejsc w mediach społecznościowych. Nagle pisał do mnie właściciel danego obiektu i poprosił o usunięcie fotografii, bo sobie tego nie życzy. Wtedy zawsze grzecznie usuwam zdjęcia. Kiedyś zdarzyła mi się jednak sytuacja, że odwiedziłem nieczynną, ale za to bardzo fotogeniczną fabrykę pod Warszawą. Po opublikowaniu internecie galerii z tej wyprawy okazało się, że obserwuje mnie jej właściciel. Napisał do mnie, żebym się tam nie kręcił i ogólnie pogroził mi paluszkiem, ale chyba zdjęcia mu spodobały, bo później chciał wykorzystać je do kalendarza. Zobacz także: Od rapu do zarabiania na malowaniu. Michał Żytniak o pasji i pracy
Nazywam się Anna Ostatek i podróżuję solo po Polsce. Na Jedź w Polskę przeczytasz o: ciekawych miejscach do odwiedzenia w naszym kraju, wydarzeniach i obiektach militarnych, opuszczonych miejscach (urbex) oraz produktach, które polecam podróżnikom. Więcej o mnie, o blogu i o tym, co zwiedzać w Polsce przeczytasz w zakładce O mnie!
Moda na eksplorowanie opuszczonych nieruchomości – tzw. urbex – rozprzestrzenia się w Polsce w lawinowym tempie. Zjawisko do tej pory znane nielicznym zapaleńcom od trzech lat przybiera na sile i znaczeniu. Pasjonaci miejskiej eksploracji (ang. urban exploration) potrafią wycierpieć wiele, przejechać setki kilometrów, a nawet narazić się na konflikt z prawem, aby w zapomnianym przez świat miejscu odbywać niecodzienne podróże. Wyposażeni w latarki, rękawice, czasem hełmy i maski zapuszczają się w głąb nieużywanych budynków. Dokumentują wszystko, co zobaczą. Zwykle za pomocą zdjęć, coraz częściej filmów. – Przygodę z urbexem zaczęliśmy pięć lat temu, kiedy eksploracja miejska była o wiele mniej popularna niż teraz. Chyba każdy jako dziecko wchodził do opuszczonych miejsc i miał z tego frajdę – mówią twórcy Urbex History, popularnego kanału na YouTubie. Podróże z dreszczykiem Trzej przyjaciele tworzący serię półprofesjonalnych filmików o miejskiej eksploracji byli już na Ukrainie, w Czarnobylu, w Japonii i bardzo wielu miejscach w Polsce. Hitem wśród osób zainteresowanych urbexem okazała się sfilmowana – również z drona – wyprawa zespołu Urbex History do wyludnionej polskiej wsi Żukowice. Jak mówią eksploratorzy, jest to „mały, polski Czarnobyl". Ta budząca grozę nazwa ma być zachętą do podróży. W niemal bezludnej wsi, położonej niedaleko Głogowa (woj. lubuskie), mieszkało kiedyś 1500 osób. Dziś zostało zaledwie sześć rodzin. Większość nieruchomości stoi niezamieszkana. Wieś zaczęła pustoszeć, kiedy obok wybudowano Hutę Miedzi Głogów. Okazało się, że zanieczyszcza ona środowisko. Wokół wsi powstała specjalna strefa ochronna przed skażeniem radioaktywnym. Mieszkańców Żukowic z czasem przesiedlono do miasta. Domy z dnia na dzień straciły właścicieli. Dziś stanowią atrakcję dla amatorów urbexu, którzy chwalą sobie atmosferę miejsca. – Od trzech lat zaczęliśmy regularnie podróżować po opuszczonych obiektach. Zauważyliśmy, że takie miejscówki za granicą są zwykle w lepszej kondycji niż budynki w Polsce, choć nie jest to regułą – oceniają twórcy Urbex History. – Najlepiej zachowanym miejscem była skażona strefa w Fukushimie. Do dziś japońskie domy wyglądają tam tak, jakby zostały opuszczone wczoraj. Rzeczy stoją tam, gdzie stały. Wrażenie jest mocne – wspominają. Relacje fanów urbexu w Polsce pokazują najczęściej miejsca dawno opuszczone przez właścicieli, wczasowiczów, pacjentów itp. Triumfy święcą willa należąca rzekomo kiedyś do Andrzeja Wajdy, opuszczona plantacja marihuany ukryta w budynkach pralni czy pałacu Heinricha Himmlera, w którym trzymał on dokumenty na temat okultyzmu. Po wojnie był tam polski sierociniec. Dziś to ruina, którą lubią odwiedzać fani urban exploration. Upadek obyczajów – Interesujemy się fotografowaniem opuszczonych nieruchomości. W tego typu miejscach szukamy wrażeń estetycznych, doceniamy ich piękno – mówi Marek Pawlicki, eksplorator miejski z wrocławskiej grupy Aviator Urbex. – Kiedy zaczynaliśmy siedem lat temu, zwiedzaliśmy głównie opuszczone budynki w okolicy Wrocławia. Interesowały nas przede wszystkim dawne ośrodki wypoczynkowe, szpitale, pałace, fabryki. Takich miejsc jest na południu Polski sporo. Dokładne lokalizacje znane były wtedy tylko gronu wtajemniczonych – wspomina Pawlicki. Dziś na fali rosnącej popularności urbexu, rozpropagowanego przez filmiki na YouTubie, takie miejsca są demaskowane. – Lokalizacja opuszczonej rezydencji czy ośrodka letniskowego staje się powszechnie znana. Adres zwabia eksploratorów, ale także wandali, czasem złodziei, którzy niszczą i rozkradają – relacjonuje Pawlicki. Prawdziwym fascynatom eksploracji nigdy nie przejdzie przez myśl, aby coś zniszczyć lub zabrać. Podobają im się stare obiekty, które zachowane są w możliwie dobrym stanie. Jeszcze przed rokiem 2016 takim miejscem był opuszczony kompleks hotelowy we wsi Miałkówek nad Jeziorem Lucieńskim, w malowniczym Gostynińsko-Włocławskim Parku Krajobrazowym. Trzy okrągłe budynki hotelowe, wybudowane w latach 70. zbliżone w architektonicznej formie do warszawskiej Rotundy, awangardowe i modernistyczne, stanowiły w PRL centrum życia turystycznego regionu. Bywali tu letnicy z Warszawy, Łodzi, Płocka. – Jako sołtys ubolewam nad obecnym stanem zdewastowanych okrąglaków. Wielu mieszkańców pamięta lata świetności ośrodka, część z nich pracowała w tym pięknym hotelu – mówi Monika Sadowska-Kaniera, sołtys wsi Miałkówek. Czekając na inwestora W Miałkówku dobrze widać, że popularny urbex przyniósł wiele złego. Wizyta w opuszczonym hotelu jeszcze pięć lat temu mogła być ciekawym doświadczeniem. Na zdjęciach relacjonujących ówczesne wyprawy widać dobrze zachowane wnętrza: szyby w oknach, pokoje z meblami, drewniane drzwi. W pomieszczeniach można było znaleźć brudne szklanki, karteczki z zapisanymi wiadomościami wymienianymi między letnikami czy menu baru hotelowego leżące na podłodze. Wszystko sprawiało dziwne wrażenie, jakby życie wyparowało stąd chwilę temu. Lecz kto przybędzie do tego miejsca dzisiaj, zobaczy inną przestrzeń. Szyby w oknach wybite, tapety doszczętnie zdarte ze ścian. Pod nogami wala się gruz. Zapach w gorące dni jest nieprzyjemny. Dewastacja obiektu dokonała się w ostatnich trzech latach. W nocy podjeżdżały tutaj podobno ciężarówki wywożące meble. Powodem wzmożonego zainteresowania hotelem była internetowa sława. W 2016 roku ogromna działka z okrąglakami została przejęta przez gminę Gostynin z powodu długów właściciela. – Marzymy o inwestorze, który przywróci budynkom dawną świetność, zadba o elegancję i standard. Chcielibyśmy, aby wykorzystał okrągłe budynki na cele turystyczne – mówi Paweł Goliszek, wicewójt gminy Gostynin. Aby lepiej promować okrąglaki, radny Paweł Pilihowicz, rdzenny mieszkaniec, nagrał piosenkę, do której teledysk nakręcił w zrujnowanych budynkach, przy gościnnym występie Izabeli Trojanowskiej. Teledysk to tylko jedna z form zachęcania potencjalnego inwestora, którego na razie nie widać. W Polsce są przykłady udanych rewitalizacji ośrodków wypoczynkowych pamiętających czasy PRL. Wszystkie takie projekty związane z podupadłymi nieruchomości, opuszczonymi budynkami czy zaniedbanymi obiektami z różnych epok, skutecznie ograniczają przy tym urbex, który bywa niebezpieczny.
Ponadto, w niektórych krajach urbex stał się na tyle popularny, że ustanowiono odrębne przepisy dotyczące eksploracji opuszczonych miejsc. Ważne jest zatem, aby mieć świadomość, czy w danym miejscu istnieją regulacje, określające daną działalność jako legalną lub nielegalną. Opuszczone miejsca w Polsce. Gdzie na urbex w Polsce?
Urban Exploration (pol. miejska eksploracja) to stosunkowo młode zajęcie, które jednak już zyskało bardzo liczne grono fanów na całym świecie. W opuszczonych miejscach jest coś magicznego, tajemniczego i lekko przerażającego - wszystko to łączy się w jedno: przygoda, jakiej jeszcze nie znałeś. Data dodania: 2016-09-27 Wyświetleń: 2436 Przedrukowań: 0 Głosy dodatnie: 2 Głosy ujemne: 0 WIEDZA Licencja: Creative Commons Opuszczone szpitale, stare fabryki, puste kościoły, ruiny zamków, dawne pałace.. Miejsca niegdyś pełne życia, teraz ziejące nienaturalną pustką. Trudno w to uwieżyć, ale czym bardziej zagłebiamy się w coś, co nazwano Urban Exploration (pol. miejska eksploracja), tym większy smutek ogarnia nasze serca. Możemy bowiem dostrzec, ile polskiego piękna się marnuje, ile fascynujących pałaców czy dworów mieliśmy. Historia płacze, a na jej pochylonych ścianach coraz mocniej odstaje farba. Urban Exploration to przemierzenie miejsc, które zwykle są niedostępne dla przeciętnych ludzi. Chodzi nie tylko o opuszczone miejsca (choć na nich chciałbym się tutaj skupić), ale także kanały, czynne fabryki i wiele, wiele więcej. Z reguły wszystko, gdzie trudno się dostać. Ale co jest w tym tak pociągającego? Otóż w momencie, kiedy ze zwykłej ulicy wkraczamy do takiego opuszczonego budynku trafiamy do zupełnie innego świata.. Do miejsca, gdzie zatrzymał się czas. Jest tu nienaturalnie cicho. Każdy krok słychać, zdawałoby się, na wiele kilometrów. Każdy szmer, szum, cieknąca woda - zdają się zagrożeniem. Czasem zresztą tak się dzieje: w opuszczonych miejscach bardzo często mieszkają bezdomni lub przeróżne zwierzęta. Można trafić na złomiarzy lub tzw. „kwiat młodzieży” spożywający alkohol. W budynku wciąż może być prąd, więc lepiej unikać większych połaci wody. W fabrykach jest wiele łatwopalnych lub trujących materiałów, może pod nami zawalić się podłoga lub na głowę spaść sufit. Jest wiele powodów (pełna lista tutaj: Urban Exploration - zagrożenia), aby opuszczonych miejsc unikać. Jednak wiele jest też takich, które bez względu na wszystko do nich ciągną. Chodzi tu oczywiście o unikalność takich zapomnianych obiektów: zdarza się, że jesteśmy pierwszą osobą od kilkunastu lat, która stąpa po danym korytarzu. Która widzi miejsce, porzucone przzez poprzedniego właściciela. Możemy dzięki temu, choć na chwilę, przywrócić dla takiego opuszczonego miejsca życie. Osobiście uwielbiam wyobrażać sobie, jak dane miejsce wyglądało, kiedy te puste korytarze wciąż jeszcze przemierzały czyjeś stopy. Albo po znalezionej maszynie do pisania stukały palce: co wtedy pisały? Przeglądam dokumenty, listy, często bardzo wzruszające, które nigdy nie dotarły do adresatów. Ile takich jest? Wszystko fotografuję. Czasem przed wyprawą do opuszczonego miejsca, a czasem po, wyszukuję informacje o jego historii. Pytam pobliskich mieszkańców. Zbieram dane, aby później umieścić to wszystko w internecie. Może chociaż tym małym gestem miejsce odżyje w pamięci ludzi, którzy, zdawałoby się, dawno już o nim zapomnieli. Licencja: Creative Commons
Hej, w tym odcinku przedstawię Ci TOP 10 tajemniczych opuszczonych i strasznych miejsc w Polsce. Ich historia jest różna, ale wszystkie na pewnym etapie zost
Jest takie miejsce na południu Polski, niedaleko Sanu i granicy z Ukrainą, które kryje w sobie wiele tajemnic i nieopowiedzianych historii. Opuszczone wioski w Bieszczadach, miejsce, które przejęła ponownie natura, gdzie ciężko spotkać człowieka. Gdzie czas zatrzymał się wiele lat temu, a bolesną historię pamiętają jedynie wielowiekowe drzewa, które były świadkami uśmiechów, ale też łez. Które pamiętają tętniące życiem bieszczadzkie szlaki i wsie, ale też moment, gdy wszystko się tutaj zmieniło i nigdy nie było już takie, jak kiedyś. Kiedy to wyznanie, narodowość, poglądy nie miały znaczenia, bowiem wszyscy byli tu braćmi, żyjącymi razem, ramię w ramię od wieków. Opuszczone wioski w Bieszczadach owiane są tajemnicą, którą warto odkryć. Poznać ją, by zrozumieć niezwykłą i nieznaną historię Bieszczad i ich zupełnie inne oblicze. By dostrzec, że to, co dzisiaj może wydawać się bujną zielenią i lasem, kiedyś było domem dla wielu tutejszych mieszkańców, których już tutaj nie ma… We wpisie tym zabierzemy Cię na wędrówkę przez tzw. Bieszczadzki Worek i kilka opuszczonych, wysiedlonych wiosek w Bieszczadach. Na końcu tego wpisu znajdziesz mapę, na której zaznaczone są odwiedzane przez nas miejsca. Tajemnice Podkarpacia – opuszczone wioski w Bieszczadach Dzisiejsze Bieszczady kojarzą się głównie z połoninami, górskimi szczytami i pięknem natury. Na myśl przychodzi także dzikość przyrody, magia, pewna nostalgia i cisza. Przyglądając się dzisiejszym Bieszczadom aż ciężko uwierzyć, że niegdyś był to bardzo zaludniony region Polski! Zaskakuje także różnorodność mieszkańców dawnych Bieszczad. Ramię w ramię żyli tu ze sobą Rusini, Polacy, Bojkowie, Łemkowie i Żydzi. Bieszczady były wielowyznaniowe, wielonarodowe, tolerancyjne. Obok siebie stawiano cerkiew i synagogę i nie było w tym nic dziwnego. Rusin był sąsiadem i bratem Polaka i Żyda, a normalnymi wartościami, bez względu na narodowość i wyznanie był wzajemny szacunek do siebie jako ludzi, ale także do odmiennego wyznania. W razie świąt jednego wyznania, wierzący innych religii powstrzymywali się od prac, z szacunku do siebie nawzajem. Wspaniałe czasy i wartości, za którymi dzisiaj tak tęskno, szczególnie patrząc na opuszczone wioski w Bieszczadach… Opuszczone wioski w Bieszczadach – krótka historia Bieszczad Przez wieki Bieszczady ulegały zmianie i nie miały nadto dużo wspólnego z Bieszczadami, które znamy współcześnie. Tętniło tutaj życie, istniało mnóstwo wiosek pełnych domostw, gospodarstw. Funkcjonowały tutaj zakłady przetwórstwa drzewnego, młyny, huty czy kopalnie ropy. Znaleźć tu można było piękne dworki, otoczone parkami i połoninami. Mieszkańcy, zajęci swoim życiem codziennym, niespecjalnie interesowali się polityką, żyjąc w swoim własnym, wyjątkowym świecie. Wiejskie domy rozlokowane były po obu stronach Sanu, a granica państwa polskiego oddalona była o kilkaset kilometrów na wschód od Bieszczad. Przebiegała tędy kolej wąskotorowa i szerokotorowa, znajdowały się tu karczmy, stoki narciarskie, piękne pensjonaty przyciągające turystów w XX wieku. Życie kwitło i nikt nie mógł spodziewać się tego, jak te piękne lata mogą być ulotne i pewnego dnia utracone na zawsze… Choć na przestrzeni wieków, działania wojenne docierały i tutaj, dopiero wybuch II wojny światowej i to, co nastało po niej, na zawsze zmieniły obraz bieszczadzkich wiosek. Najpierw ziemie te podzielono między hitlerowskie Niemcy i ZSRR, zgodnie z paktem Ribbentrop-Mołotow. Nagle mieszkańców Bieszczad rozdzielono, a nowa granica została poprowadzona pomiędzy nimi… Bieszczady – znane góry pełne nieznanych historii Jednak to koniec II wojny światowej przyniósł kres bieszczadzkim wioskom. Wydawać by się mogło, że koniec wojny, mimo bólu, który przyniosła, da upragniony spokój, wrócą stare, dobre czasy… Po II wojnie światowej zmieniono granice, od tej pory granicą między Polską a ZSRR miał być San. Tym samym wiele z tutejszych wiosek, rozlokowanych po obu stronach Sanu, jak zostało wspomniane, zostało nagle rozdzielonych. Nagle okazało się, że sąsiedzi żyją w zupełnie innych krajach… Do tego doszły akcje przesiedleńcze i akcja “Wisła”. W jej ramach wysiedlono z tutejszych wsi wszystkich mieszkańców, a to, co dotąd tętniło życiem, z dnia na dzień opustoszało… Niektórych przesiedlano w głąb dzisiejszej Ukrainy, innych na Ziemie Odzyskane i w głąb Polski. Często bez wytłumaczenia, bez uprzedzenia. Wsie opustoszały, a to, co po nich pozostało musiało stawić czoło ludziom, którzy niszczyli, dewastowali, palili tutejsze wsie, cerkwie, domostwa. Był to efekt nasilonych antagonizmów wywołanych nową granicą, przesiedleniami i działaniem władz. Resztą zaś zajęła się przyroda, odbierająca tereny we własne ramiona rozgaszczając się tutaj na dobre… Wysiedlone, opuszczone wioski w Bieszczadach – szlak “Bieszczadzki worek” i nie tylko Szlak wciąż dziki, niezadeptany przez turystów. Szlak pełen tajemnic, magii, nostalgii. Miejsce, które niegdyś tętniło życiem, dziś zaś przypomina o niesprawiedliwości. Bieszczadzki Worek to nieformalne określenie terenów Doliny Górnego Sanu po Tarnawę Niżną, pogranicze polsko-ukraińskie, gdzie przez wieki istniały tutaj wielonarodowe i wielowyznaniowe wioski. Wioski, które wraz z nadejściem II wojny światowej, zmian granic i przesiedleń, przestały istnieć. Dzisiaj pozostały po nich opuszczone wioski w Bieszczadach, ślady w postaci ruin cerkwi, cmentarzy, przydrożnych krzyży. Miejsce tajemnicze, o którym wciąż bardzo mało się mówi. W czasach PRL-u szlak ten był niedostępny dla turystów, ze względu na przygraniczne przepisy. Docierali tutaj jedynie nieliczni śmiałkowie, którzy ryzykowali, łamiąc prawo, by dotrzeć do zapomnianych miejsc, by odkryć ich tajemnicę. Strach przed ukaraniem ze strony pograniczników, wynagradzać im miał pewien dreszczyk emocji i podróż w nieznane, w zakazane. Legalnie przebywać tutaj zaś mogli jedynie partyjni dygnitarze, dla których na tych terenach organizowano polowania. Specjalnie dla nich wybudowano tutaj z resztą drogę, nazywaną “Błękitną Aleją”. Od 1996 roku tereny opuszczonych wiosek w Bieszczadach i Bieszczadzkiego Worka przejął Bieszczadzki Park Narodowy i ponownie mogli tutaj wkroczyć na szlaki piechurzy. Po dziś dzień jednak, szlak ten pozostaje dziki, pozbawiony tłumów, które wybierają słynne połoniny i najpopularniejsze bieszczadzkie szczyty. Bieszczadzki Worek to dzisiaj wciąż szlak tajemnic, których część odkryjemy razem w tym wpisie. Prócz tego zaglądniemy razem jeszcze do kilku wiosek poza Bieszczadzkim Workiem, ale które spotkał podobny los. Na końcu tego wpisu znajdziecie mapę, na której zaznaczyliśmy miejsca tutaj opisywane. Beniowa Pierwsze wzmianki na temat Beniowej pochodzą jeszcze z XVI wieku. Sposób gospodarowania wsią współgrał z rozmieszczeniem terenów i przyrodą otaczającą wioskę. Warto wspomnieć, że w czasach świetności Beniowej, funkcjonowały tutaj młyny wodne, tartaki, fabryka beczek, browar, a nawet huta szkła. Na początku XX wieku była tutaj nawet kolejka wąskotorowa! Wieś była wtedy bardzo zróżnicowana pod względem wyznaniowym: mieszkało tutaj 482 grekokatolików, 25 osób wyznania rzymskokatolickiego i 85 Żydów. Widać więc, że Beniowa była wioską tolerancyjną i wielowyznaniową, a także dość rozbudowaną – w okresie międzywojennym miało tutaj być ok. 100 domów! Beniowa w 1939 roku znalazła się pod okupacją niemiecką, zaś po II wojnie światowej została przedzielona granicą państwową. Niestety zakończenie wojny nie przyniosło spokoju wiosce… W 1946 roku jej mieszkańcy zostali stąd wysiedleni, a zabudowania po polskiej stronie spalone. Dzisiaj Beniowa jest zamieszkana jedynie przez kilka rodzin po stronie ukraińskiej, polska strona została przejęta przez naturę i pozostała niezamieszkana. Idąc przez las i polany, dotrzeć można do starego cmentarza w Beniowej oraz ruin dawnej cerkwi, które pamiętają czasy, gdy wioskę napełniał uśmiech jej mieszkańców… Warto przyjrzeć się grobowcom (na niektórych zachowały się inskrypcje) i kamiennej płycie na ruinach cerkwi. Ponoć płyta z wyrytym w kamieniu symbolem ryby, miała być niegdyś podstawą chrzcielnicy tutejszej cerkwi. Tuż za nią stoją krzyże, które miały być zwieńczeniem starej cerkwi. Dochodząc do starego cmentarza w Beniowej, z oddali widać już potężną lipę. Stoi samotnie na polanie, nie mając w swoim otoczeniu innych drzew. Jest swoistą bramą do Beniowej, widoczną już z daleka. Ponoć ma ok. 200 lat, co oznacza, że musiała być świadkiem tak czasów świetności Beniowej, jak i upadku wioski… Ruiny Dworku Stroińskich Idąc szlakiem w stronę Sianek, dotrzeć można za znakami do tzw. Ruin Dworku Stroińskich. Był to niegdyś sporych rozmiarów folwark właścicieli Sianek. Tutejsze zabudowania składać się miały z dworku i kilku budynków gospodarczyk, wszystkie zbudowane były z drewna. Prócz tego znajdowała się tutaj także kaplica, a całość, choć ciężko to sobie wyobrazić, położona była na otwartej przestrzeni. Ze Stroińskimi i tym miejscem wiąże się ciekawa legenda… Często Klarę i Franciszka Stroińskich nazywa się bieszczadzkimi Romeo i Julią, a historia ich miłości znana jest niemal każdemu w Bieszczadach. Ona – hrabianka pochodząca z Lwowa, on – właściciel ziemski. Zakochać się w sobie mieli bez pamięci i wziąć szybki ślub. W dniu ich ślubu rozpętać się miała potężna wichura, która zerwała krzyż z dachu tutejszej cerkwi i wbić go w przeciwległy brzeg Sanu. Klara miała wtedy poprosić swego męża, by na znak ich miłości, wybudował tam nową świątynię. Zakochany Franciszek spełnił życzenie swojej ukochanej. Po wybuchu II wojny światowej dworek ten był siedzibą gestapo, zaś po zakończeniu wojny, został on spalony. Dzisiaj zachowały się fragmenty podmurówki, a także piwnica. Nie polecamy jednak wchodzić do wnętrz piwnicy – grożą dziś zawaleniem. Od ruin Dworku Stroińskich kieruj się za znakami szlakiem w kierunku Grobowca Hrabiny. To tam poznasz ciąg dalszy historii miłości Stroińskich. Grobowiec Hrabiny Ciąg dalszy legendy o Stroińskich warto kontynuować właśnie tutaj, przy grobie Hrabiny. Po wybudowaniu nowej cerkwi, miłość Stroińskich kwitła, żyli szczęśliwie, doczekali się nawet syna. Niestety sielanka nie trwała zbyt długo, bowiem Klara nagle zachorowała i zmarła w wieku zaledwie 40 lat, co wywołało rozpacz Stroińskiego. Podstawił jej grób, a na nagrobku napisał “Dla tej, która uczyniła mnie najszczęśliwszym z ludzi”. Po jej śmierci przeżył jeszcze ponad 20 lat, jednak, wciąż zakochany, każdego dnia przychodził na grób ukochanej. Po swojej śmierci został pochowany obok niej. Dzisiaj jednym z niewielu ocalałych śladów dawnych Sianek po stronie polskiej, jest tutejszy cmentarz i tzw. Grób Hrabiny. Jest to grobowiec Klary Stroińskiej i jej męża – Franciszka Stroińskiego, które stoją obok siebie. W latach 80-tych grób został otwarty i splądrowany, a z biegiem lat niszczał… Jednak dzięki staraniom Bieszczadzkiego Parku Narodowego, w latach 90-tych zrekonstruowano tutejszą kaplicę, dalej zaś wyremontowano groby Stroińskich. Miejsce to na zawsze pozostanie symbolem bieszczadzkiej miłości i dawnych Sianek. Stąd warto wybrać się szlakiem na punkt widokowy w Siankach, czeka Was 20minutowy spacer przez las. Zobaczyć stamtąd można ukraińską stronę dzisiejszych Sianek. Sianki Sianki, jak większość tutejszych wiosek, powstały jeszcze w XVI wieku. Jednak czasy świetności przypadają na początki XX wieku. Bowiem to właśnie wtedy wybudowano tutaj stację kolejową, na którą można było przyjechać z Lwowa. Budowa stacji była impulsem do tego, by Sianki stały się lokalnym kurortem letniskowo-turystycznym. Powstały tutaj domki letniskowe, pensjonaty, piękne schronisko! Do tego oczywiście restauracje, dancingi, korty tenisowe czy boiska. Zimą kurort był słynny dzięki swoim stokom narciarskim, ale także skorzystać tu można było z toru saneczkowego i skoczni narciarskiej! W czasach swojej świetności Sianki przyjąć mogły niemal 2000 turystów! A jednym z najsłynniejszych odwiedzających Sianki był sam Józef Piłsudski ze swoją rodziną! Niestety, mimo wspaniałych warunków i rozkwitu, Sianki nie zostały pominięte w czasie wojny, jej skutki dotarły także tutaj. Wieś została przedzielona granicą, a jej mieszkańcy już nigdy nie mogli żyć tak, jak kiedyś. Najpierw rozlokowało się tutaj gestapo, dalej zaś przesiedlano tutejszych mieszkańców. Po stronie polskiej nie pozostało praktycznie nic, wioskę spalono…Po stronie ukraińskiej żyje dzisiaj kilkadziesiąt rodzin, jednak ich domy nie są pozostałościami dawnych Sianek. Te bowiem także i tam zostały zniszczone. Powracający więc w dużej części musieli zbudować Sianki od nowa. Dzisiaj po stronie ukraińskiej wciąż funkcjonuje dworzec kolejowy, a po stronie polskiej, na punkcie widokowym znajduje się mapa z rozpiską dzisiejszych zabudowań. Można stąd obserwować ukraińską, zamieszkaną stronę Sianek. Od Sianek prowadzi dalej ścieżka, która doprowadzi do tzw. Źródeł Sanu. Spacer od Sianek zajmuje ok. 15-20 min i kończy się przy obelisku symbolizującym umowne źródło Sanu. Umowne, gdyż obelisk nie znajduje się przy samym źródełku – ten ponoć jest na innej wysokości i po stronie ukraińskiej. Dlatego też sam obelisk jest bardziej symboliczny, stoi pomiędzy słupkami granicznymi Polski i Ukrainy. Bieszczady – Sokoliki Dawna wieś Sokoliki, nazywana jest także często Sokolikami Górskimi. Prowadzi do niej bardzo przyjemny szlak, dochodzący do zakola Sanu. Pierwsze wzmianki na temat Sokolików pochodzą z XVI wieku, jednak to XIX wiek był czasem rozkwitu wioski. To stąd pochodzić miało wielu patriotów, wspierających i kwestujących na rzecz powstańców styczniowych. Tutejszy dwór miał być z resztą punktem przerzutowym dla powstania styczniowego. Początek XX wieku był dalszym rozkwitem wioski, poprowadzono tędy nawet kolej z Lwowa i Przemyśla. Budowa tej kolei, ale także wąskotorowych w pobliżu, przyniosła ogromny rozkwit Sokolików. Stały się nie tylko centrum przemysłu drzewnego, ale także rozkwitały turystycznie! Wtedy jednak jeszcze nikt nie wiedział, że szczęście i rozkwit wioski nie potrwa zbyt długo… Sokoliki również były wioską wielonarodową, w której jednak ponad 60% mieszkańców stanowili grekokatolicy. Prócz nich żyli tutaj także rzymskokatolicy i Żydzi. Po II wojnie światowej mieszkańców obu stron Sanu Sokolików wywieziono i przesiedlono. Polska strona dzisiaj pozostaje niezamieszkana, nie zachowały się praktycznie żadne zabudowania. Stronę ukraińską zamieszkuje zaledwie kilka rodzin, a jedynym, co się zachowało z dawnej wsi, jest niedawno wyremontowana cerkiew pw. św. Wielkiego Męczennika Dymitra. Miała ponoć służyć przez wiele lat Sowietom jako stajnia i magazyn, później zaś popadała w ruinę. Dzisiaj znowu regularnie odbywają się w niej nabożeństwa i wróciło do niej życie. Warto jednak pamiętać, że zanim postawiono tutaj murowaną cerkiew, stała tutaj piękna drewniana świątynia. Została zastąpiona murowaną w 1931 roku, więc niedługo przed wybuchem II wojny światowej. Szlak prowadzący do Sokolików nie jest wymagający i każdy bez problemu sobie z nim poradzi. Do punktu widokowego na cerkiew prowadzą cały czas znaki. Warto rozważyć wzięcie ze sobą lornetki, by obserwować piękną cerkiew znajdującą się po drugiej stronie Sanu, na Ukrainie. Przy punkcie widokowym na końcu szlaku znajduje się drewniany stolik i ławki, gdzie można odpocząć. Bieszczady – Dźwiniacz Górny Wioska Dźwiniacz Górny po raz pierwszy wspomniana była w XVI wieku, a jej mieszkańcy zajmowali się głównie rolnictwem i wypasem bydła na pobliskich połoninach. Wraz z jej stopniowym rozwojem, wzrastała liczba mieszkańców. Jak większość tutejszych wsi, była różnorodna pod względem narodowościowym i religijnym. W Dźwiniaczu Górnym mieszkali bowiem grekokatolicy, Żydzi i rzymskokatolicy. Życie kwitło tutaj przez wiele wieków wokół tartaku, młynu, istniała tutaj nawet szkoła! Niestety Dźwiniacz Górny przestał istnieć w 1946 roku… Nowa granica na Sanie przedzieliła wioskę, a większość mieszkańców przesiedlono do ZSRR, zabudowę zniszczono, a reszty dopełniła przyroda, stopniowo zajmując tereny dawnej wioski. Dzisiaj po Dźwiniaczu Górnym pozostały 2 cmentarze (starszy i nowszy, oddalone od siebie o kilkaset metrów) czy kępy drzew porastające dawny dwór i cerkiew. Dobre oko zobaczyć może także zarastające piwniczki i podmurówki starych domów. Szlak prowadzi także drogą, przy której do dzisiaj stoją dawne przydrożne krzyże, pośród wielowiekowych drzew. Gdyby potrafiły mówić, mogłyby opowiedzieć nam wiele historii – tych radosnych, ale także bolesnych, z czasów istnienia i zagłady dawnej wioski… Tak, jak i groby na tutejszym cmentarzu, którym warto się przyglądnąć. Jeden z nich jest mogiłą powstańca styczniowego – Józefa Sikorskiego. Do Dźwiniacza Górnego najlepiej jest dotrzeć szlakiem z Tarnawy Niżnej, która zaczyna się za hotelikiem Bieszczadzkiego Parku Narodowego “Nad Roztokami”. Możecie tutaj zostawić swój samochód i dalej ruszyć szlakiem o długości ok. 4 km. Pamiętajcie, by uiścić tutaj opłatę za wstęp do Bieszczadzkiego Parku Narodowego i zapłacić za parking. Nie zapomnijcie o dobrych, górskich butach – trasa, choć nie jest trudna, bywa bardzo śliska i zabłocona po deszczowych dniach. Kilka razy przekracza się rzekę – w większości po drewnianych mostach, raz trzeba ją przejść po pniu przerzuconym nad potokiem. W razie wysokiego stanu wody, możecie mieć trudności z przejściem. Bieszczady – Hulskie Tak jak większość opuszczonych wiosek w Bieszczadach, także Hulskie powstało w XVI wieku. Początkowo mieszkańcy Hulskie zajmowali się głównie uprawą bydła, z czasem jednak wieś mocno się rozrosła. Funkcjonował tutaj młyn, sporych rozmiarów potażarnia, tartak wodny, karczma, a początkiem XX wieku nawet kopalnia ropy i zakład garncarski! Mieszkańcy byli głównie wyznania grekokatolickiego, ale prócz nich mieszkali tutaj także rzymskokatolicy i Żydzi. Tuż przed wybuchem II wojny światowej wieś składała się z aż 62 gospodarstw, widać więc, że nie była ona małych rozmiarów. Wybuch II wojny światowej zmienił Hulskie na zawsze… Najpierw w 1939 roku przez Hulskie przebiegała granica między Niemcami a ZSRR, zaś po wojnie doszło do przesiedleń tutejszej ludności. Po przesiedleniach i akcji “Wisła” nie pozostał w Hulskie już nikt… Większość zabudowań została spalona i zniszczona, a jedyne, co przetrwało po dzień dzisiejszy, to ruiny cerkwi, część cmentarza i młynu. Tutejsza cerkiew była murowana, kryta blachą i pewnie dzięki temu dzisiaj można wciąż zobaczyć jej fragmenty, w dużej części przejęte już przez naturę. Obok cerkwi do dzisiaj można zobaczyć ocalały fragment cerkiewnej dzwonnicy, z której powoli wyrastają drzewa. W 2010 roku zawaliło się na nią drzewo, dlatego też jest obecnie w gorszym stanie niż jeszcze 10 lat temu. Z tutejszego cmentarza nie zachowało się zbyt wiele, a jego tereny praktycznie w całości przejęła natura. Wciąż jednak można zobaczyć zachowane cokoły, które były podstawą krzyży. Niestety krzyży dzisiaj już nie ma i nikt nie wie, co się z nimi stało… A Hulskie już zawsze będzie okryte tajemnicą… W pobliżu opuszczonej wsi Hulskie, przy drodze Zatwarnica-Krywe, znajdziecie 2 wodospady na potoku Hulskim, do których prowadzi malownicza ścieżka przez las. W Bieszczadach nie ma zbyt wielu wodospadów i kaskad wodnych, dlatego będąc w pobliżu, warto się zatrzymać nad Hulskimi wodospadami. Wyglądają pięknie, szczególnie jesienną porą, pośród kolorowych liści! Bieszczady – Krywe Krywe jest jedną z najpiękniejszych dzisiaj opuszczonych wiosek w Bieszczadach. Z pewnością jest także tą najbardziej znaną. Położona jest malowniczo pośród wzgórz, łąk i lasów, tutaj też można zobaczyć najlepiej zachowane ruiny dawnej wioski. Krywe swoje początki datuje również na XVI wiek, graniczyło z pobliskimi wioskami Hulskie i Tworylne. Z biegiem lat funkcjonowały tutaj młyny i tartak, istniał także sporych rozmiarów dwór wraz z okolicznymi zabudowaniami, otoczony dorodnymi lasami. Istniała tutaj także szkoła parafialna, piękny park i staw dworski. Zaś w XIX wieku zbudowano tutaj piękną, murowaną cerkiew grekokatolicką pw. św. Paraskiewii. W 1939 roku Krywe znalazło się na pograniczu Niemiec i ZSRR i na zawsze już zmienił się obraz dotychczasowej wioski. Zakończenie wojny przyniosło przesiedlenia, a wielu tutejszych mieszkańców ukrywało się w pobliskich lasach, próbując uniknąć akcji przesiedleńczych. Część ludzi wywieziono do ZSRR, a ponad 300 osób wywieziono w okolice Koszalina, Krywe opustoszało… Większość zabudowań spalono i po dziś dzień nie zachowało się tutaj zbyt wiele. Znaleźć można okryte przyrodą pozostałości piwnic, dworu, a także fragmenty dawnego cmentarza. Niesamowitym śladem dawnej wioski Krywe są zachowane do dzisiaj ruiny dawnej cerkwi. Są to jednocześnie najlepiej zachowane ruiny dawnych Bieszczad. Jeszcze przed wybuchem wojny, w 1938 roku, odbyły się tutaj obchody 950-lecia chrztu Rusi. Postawiono wtedy tutaj pamiątkowy krzyż tuż obok cerkwi. Dzisiaj cerkiew popada w ruinę… W 2017 roku odbyła się tutaj uroczystość postawienia Krzyża Pamięci dawnych mieszkańców Krywe, w której brali udział potomkowie mieszkańców wsi. Do Krywe dojść można czerwonym szlakiem z Zatwarnicy. Szlak nie jest trudny, pamiętać jednak należy o utrudnionych warunkach w razie silnych deszczy – ścieżką płynie wtedy strumyczek. Ścieżka zajmuje ok. 45min-1h. Opuszczone wioski w Bieszczadach – Bieszczady i wsie wielonarodowe i wielowyznaniowe Bieszczadzkie wioski na przestrzeni wieków zachwycały nie tylko widokami i położeniem, ale także zróżnicowaniem swoich mieszkańców. Choć dane demograficzne z czasów tak odległych, jak XVI wiek, czyli gdy powstawały opisywane wyżej dziś opuszczone wioski w Bieszczadach, nie są zbyt dokładne, tak znaleźć można informacje na temat ludności tych terenów. Na podstawie starych spisów zauważyć można, że wioski były wielonarodowe i wielowyznaniowe. Obok siebie żyli Rusini i Polacy, Bojkowie i Łemkowie. Osoby wyznania grekokatolickiego, rzymskokatolickiego i mojżeszowego. We wzajemnym szacunku, tolerancji, świadomości. Z innymi wartościami, innymi zwyczajami, świętami religijnymi, ale wciąż razem. Dzisiaj śladami tej różnorodności ówczesnych Bieszczad są dawne cerkwie, w wielu przypadkach zmienione na kościoły rzymskokatolickie. Wielokrotnie znaleźć można typowo bojkowskie czy łemkowskie chaty, choć na przestrzeni lat wiele z nich rozebrano i ich drewno przeznaczono np. na opał. Najtrwalszym zaś, co pozostało do dzisiaj, są cmentarze, które świadczą o tutejszej różnorodności mieszkańców. Miejsca zadumy, miejsca pamięci, miejsca, które są świadectwem innych Bieszczad, jeszcze kilkadziesiąt lat temu… Obrazu Bieszczad, który znany jest jedynie jej dawnym mieszkańcom, których dzisiaj jest już coraz mniej. Porozrzucani po świecie, wracają we wspomnieniach do ich ukochanych połonin, do bieszczadzkich lasów, do otaczającej ich przyrody…Do tego, co zniknęło w ciągu kilku chwil i miało już nigdy nie wrócić… Lutowiska – Kirkut Prócz ludności grekokatolickiej, która zamieszkiwała opuszczone wioski w Bieszczadach i była najliczniejsza, a także rzymskokatolickiej, która tereny Bieszczad zamieszkuje po dziś dzień, dość liczną grupę stanowili także Żydzi. Choć dzisiaj ciężko jest znaleźć tutaj liczne społeczności obchodzące szabas czy też noszące jarmułki, były takie czasy, kiedy społeczność żydowska w Bieszczadach była bardzo liczna. Zamieszkiwali oni Ustrzyki Dolne, Baligród, Lutowiska, Cisną, ale także mieli swoich przedstawicieli w opuszczonych wioskach w Bieszczadach. Niestety bolesna historia II wojny światowej odbiła się ogromnym piętnem na tej społeczności… Dzisiaj na Podkarpaciu wciąż znaleźć można sporo śladów obecności żydowskiej na tych terenach. Synagoga w Lesku czy Ustrzykach Dolnych są jednymi z takich śladów. Jednak w samych Bieszczadach najbardziej wyraźnym śladem jest Kirkut, czyli cmentarz żydowski, w Lutowiskach. Żydzi stanowili większość mieszkańców Lutowisk, stąd cmentarz jest dość sporych rozmiarów (drugi co do wielkości po Lesku), założono go jeszcze w XVIII wieku. Według badań, znajduje się tutaj ok. 1000 macew (żydowskich płyt nagrobnych). Wiele z nich, prócz inskrypcji, ma także piękne płaskorzeźby z motywami zwierzęcymi – lwy, jelenie, a także ornamenty roślinne. Wraz z upływem lat, cmentarz coraz bardziej niszczeje, a wiele nagrobków jest powywracanych. Idąc pośród wielu tutejszych grobów, warto poddać się zadumie, zwrócić uwagę na piękne płaskorzeźby na nagrobkach. Pośród nich znaleźć można ponoć także nagrobki rabinów. Cmentarz zaś z roku na rok przejmuje natura… Dojście do cmentarza żydowskiego w Lutowiskach jest oznaczone, znajduje się tuż przy szosie. Auto można zaparkować pod bramką i wejść na teren cmentarza. Przy bramce znajduje się tablica informacyjna, która opowiada o dziejach żydowskich na tych terenach. Wysiedlone, Opuszczone wioski w Bieszczadach – informacje praktyczne Zwiedzanie opuszczonych wiosek w Bieszczadach polecamy zacząć od Doliny Górnego Sanu i Bieszczadzkiego Worka. Możecie dojechać samochodem na parking Bieszczadzkiego Parku Narodowego w Bukowcu, skąd dalej należy ruszyć pieszo trasą ścieżki dydaktycznej Doliny Górnego Sanu Bukowiec-Beniowa-Sianki. Na wspomnianym parkingu należy uiścić opłatę za wjazd do Bieszczadzkiego Parku Narodowego: Jednodniowy bilet normalny – 8złJednodniowy bilet ulgowy – 4złOpłata za parking za samochód osobowy w Bukowcu – 18zł Bilet ulgowy przysługuje uczniom szkół i studentom, osobom do 18 roku życia, emerytom i rencistom, osobom niepełnosprawnym oraz żołnierzom w służbie czynnej. Następnego dnia zaś można wybrać się do innych wiosek. W pobliżu wioski Krywe znajduje się także opuszczona wioska Tworylne. Bieszczady szlakiem dawnych wiosek – O czym jeszcze musisz pamiętać? Szlaki prowadzące do opuszczonych wiosek nie są wymagające, dlatego też możemy je śmiało polecić każdemu, bez względu na kondycję. Najdłuższy jest szlak Bukowiec-Beniowa-Sianki-Źródła Sanu – jest to ok. 6-7h pieszo. Pozostałe szlaki są dużo krótsze. Na trasie znajdziecie wiele ławek i stolików przeznaczonych na odpoczynek, ale także zadaszonych miejsc, gdzie można ukryć się przed się na szlak, pamiętajcie o zabraniu ze sobą zapasu wody i przekąsek – po drodze nie znajdziecie żadnych sklepów ani barów. Warto także zaopatrzyć się w pelerynę przeciwdeszczową – w Bieszczadach pogoda bywa wędrowania wzdłuż Sanu Wasze telefony łapać będą ukraińską sieć komórkową. Pamiętajcie, by wyłączyć transfer danych, ukraińskie opłaty za internet są bardzo wysokie!Pamiętajcie, że wybierając się w Bieszczady, możecie także skorzystać z Bonu Turystycznego. Wiele tutejszych pensjonatów i gospodarstw agroturystycznych zaprasza do ich użycia w swoich bieszczadzkich w okolicy warto także zwiedzić Zagrodę Żubrów w Muczne, poznać historię wypalania węgla oraz wybrać się do Pawilonu Wystawowego. O tym jednak pojawi się osobny wpis na blogu już niedługo. Opuszczone wioski w Bieszczadach – mapa Zdjęcia z drona zostały wykonane za pisemną zgodą Dyrektora Bieszczadzkiego Parku Narodowego, za którą bardzo dziękujemy. Wpis ten powstał w ramach konkursu Turystyczne Mistrzostwa Blogerów organizowanego przez Polską Organizację Turystyczną, w którym reprezentujemy Województwo Podkarpackie. W trakcie zbierania materiałów i tworzenia tego wpisu otrzymaliśmy ogromne wsparcie Podkarpackiej Regionalnej Organizacji Turystycznej, a także pracowników Bieszczadzkiego Parku Narodowego, Lasów Państwowych i Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej, za co chcieliśmy z całego serca podziękować. Zobacz nasz film o Województwie Podkarpackim! Jeśli zainteresowały Cię opuszczone wioski w Bieszczadach i ten wpis, udostępnij go dalej, by mógł dotrzeć do innych zainteresowanych tematem. Pomóżmy razem promować Podkarpackie! MASZ PYTANIA? WĄTPLIWOŚCI? CHCESZ DOWIEDZIEĆ SIĘ CZEGOŚ WIĘCEJ? Szukasz więcej informacji na temat Podkarpacia? Biorąc udział w Turystycznych Mistrzostwach Blogerów, reprezentowaliśmy województwo podkarpackie. Zaglądaj do nas na Instagram i Facebook, gdzie publikowaliśmy więcej na temat atrakcji Podkarpacia!Zobacz pozostałe podkarpackie wpisy!Zobacz także nasz wpis o Zamkach na Podkarpaciu! Zabierze Cię on w niesamowitą podróż przez najpiękniejsze zamki i rezydencje królewskie i magnackie!Nie zapomnij oglądnąć nasz film o Podkarpaciu! Zabierze Cię we wspaniałą podróż przez województwo podkarpackie!Jeśli wybierasz się w podróż, sprawdź nasze inne wpisy, znajdziesz w nich mnóstwo inspiracji!
Urbex w Poznań . Militarne. 12/09/2023 Największa baza miejsc opuszczonych w Polsce. Zaplanuj z nami swój urbex a następnie podziel się z innymi
Czarnobyl i Prypeć jak wyglądają teraz to najpopulrniejsze na świecie opuszczone miejsce. Zobaczcie fotoreportaż z obozu naukowego studentów z Politechniki Śląskiej w Czarnobylu (lipiec 2013). Galeria zdjęć. Projektował aranżacje wnętrz, wystawy, plakaty, znaki graficzne. Jego prace były wszędzie, dziś trudno je zobaczyć. Muzeum Architektury we Wrocławiu przypomina twórczość Tadeusza Ciałowicza, wrocławskiego projektanta i grafika Współczesna archtektura Chin: centrum handlowe z własnym rollercosterem, gondolami i miejscem dla 2000 sklepów. Nikt nie był zainteresowany Choć trudno w to uwierzyć, z Wenecją sąsiaduje spora bezludna wyspa. Włoski rząd chce na niej zbudować kampus uniwersytecki i zaprasza do udziału w konkursie architektonicznym Na zewnątrz neogotycka bryła przysadzistego kościoła. Pod ziemią ruchliwe centrum handlowe Ogrody na dachu i zielone ściany zakładane są w miastach coraz częściej. Ale uprawa sałaty w podziemiach wciąż wydaje się dość niecodziennym pomysłem na biznes Wśród opuszczonych budowli na świecie do najdziwniejszych należy zatopiona w zieleni bryła w kształcie wielkiego gołębia. Budowla nie jest zapomnianą dekoracją filmową – według projektanta i budowniczego, powstała w wyniku cudownej wizji 1 2 3 ... 4
Zebraliśmy dla was listę 10 nawiedzonych, magicznych i niepokojących miejsc w Zakopanem, Tatrach i na całym Podhalu, w których włos może się zjeżyć na głowie. Jeśli lubicie zwiedzanie z dreszczykiem, sprawdźcie, jakie niesamowite opowieści wiążą się ze stolicą regionu, Doliną Kościeliską, Czerwonymi Wierchami i innymi
1/12 Przeglądaj galerię za pomocą strzałek na klawiaturze Przesuń zdjęcie palcem fot. Fot. Tomasz Ho£Od / Polska PressNastępne 10 opuszczonych miejscowości w Polsce. Kiedyś życie toczyło się tam zupełnie zwyczajnie... Jakie historie kryją się za ich wyludnieniem? Zobacz równieżPolecamyAbout this group. Witajcie, grupa ma na celu pokazywanie pięknych, opuszczonych miejsc w Polsce i poza granicami. Zachęcam wszystkich do dodawania zdjęć, tworzenia postów oraz komentowania. Zapraszam serdecznie :)13 maja 2020, 17:20 Ruiny byłego sanatorium "Zdrowie" w Orłowie. Rok 2013. Tomasz Bolt/PolskapresseOpuszczone uzdrowisko, szpital, ośrodek wczasowy, ogródki działkowe czy kamienice... Niektóre z tych miejsc wyglądają na porzucone od dawna, w innych zdaje się, że opuszczone zostały dopiero przed chwilą. Każde z nich niesamowicie prezentuje się na dla Was galerię takich miejsc zrobioną przez naszych fotoreporterów w całym kraju. Niektórych z obiektów, które zobaczycie, już nie ma. Niektóre nadal znajdują się w stanie, w jakim zostały uwiecznione na zdjęciach. PRZEJDŹ DO GALERII, BY ZOBACZYĆ OPUSZCZONE MIEJSCAA może sami macie fotografie opuszczonych miejsc, którymi chcielibyście się z nami podzielić? Wysyłajcie je na nasz adres!Masz informacje? Redakcja Dziennika Łódzkiego czeka na #SYGNAŁRedakcja Dziennika ŁódzkiegoPolecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Jeśli zaintrygował was temat opuszczonych miejscowości, być może zainteresują was historie innych obiektów w Polsce, które w przeszłości tętniły życiem. W poniższych artykułach znajdziecie więcej historii na temat zapomnianych lokalizacji w naszym kraju: Opuszczone sanatorium od lat niszczeje w otoczeniu pięknego krajobrazu.
Herb województwa łódzkiego Obszar powstał po pierwszej wojnie światowej z części historycznych, takich jak ziemia sieradzka, rawska, opoczyńska, wieluńska, piotrkowska oraz z Księstwa Łowickiego. Utworzone jako wynik decyzji administracyjnej, przez co stanowi obszar niejednorodny ani kulturowo, ani tradycyjnie, ani obyczajowo. Opuszczone miejsca w Łodzi Rozkwit infrastruktury fabrycznej, a później zniszczenia wojenne i okupacyjne pozostawiły na Łodzi ogromne znamię. Po mieście bardzo dużo jest porozrzucanych opuszczonych obiektów, starych fabryk itp. Każdy eksplorator powinien znaleźć tu miejsce dla siebie. Opuszczone miejsca w województwie łódzkim Oczywiście wokół głównego centrum przemysłu tekstylnego powstawało wiele wsi fabrycznych, które budowały się wokół zakładów. Dzięki temu nie tylko sama Łódź obrodziła w opuszczone miejsca, ale też i okolica. W województwie łódzkim znajdziemy nie tylko opuszczone fabryki warte eksploracji, ale też opuszczoną infrastukturę kolejową czy zdewastowane pałace. Bez wątpienia obszary są warte eksploracji. Historia województwa łódzkiego Najstarsze znalezisko z terenu obecnego województwa pochodzi sprzed ok. 56 000 lat. Jest to fragment krzemiennego narzędzia znaleziony pod górą św. Małgorzaty (powiat łęcki). Na początku epoki brązu (1800 - 1400 lat osadnictwo na tych terenach skupiało się w dorzeczach Bzury, Warty i Pilicy. Właśnie w tym czasie znaleziono tu tak zwane brązowe skarby, na przykład brązowe naramienniki z Rawy Mazowieckiej. Znalezione tu kurhany w Łubnej i Okalewie zaliczają się do największych w Polsce. Tuż przed nową erą pojawiają się tutaj pierwsze elementy uzbrojenia Celtów, którzy przez te tereny przewozili i handlowali bursztynem. Później pojawiają się także elementy z rzymskich prowincji czy też greckie monety. Znaleziono na przykład w Rychłocicach rzymski kaganek, a w Siemiechowach późnoceltycki hełm. To właśnie tędy przechodził szlak bursztynowy. Legenda powstania miasta Łódź U źródeł Bzury, na Rogach i Różkach, pełno było błota i kałuż. Tylko wąski, dziki dukt leśny przedzielał je wówczas od nowych źródeł i drugiej rzeczki zaczynającej swój bieg już na późniejszych Dołach i Sikawie. Była to dzisiejsza Łódka, przed wiekami zwana po prostu Starą Strugą. Janusz przeciągnął po tych błotach dalej swą łódź na południe i zachód. I znów z trudem odpychał się jakimś drągiem o płytkie dno owej strugi. Obowiązkowo - jak na owe czasy wymagano i jak głosi opowieść - musiał mieć w tobołku w swej dłubance jakiś obrazek święty czy figurkę szczęśliwą... Dopłynął tedy do miejsca, gdzie dziś stoją stare kamienice przy Zgierskiej w parku Staromiejskim, (dziś już w skrytym kanale). Tu Janusz poczuł, że jego stara ojcowska łódź jakby była pełna kamieni i dalej ruszyć nie może. Czy ten obrazek tak mu zaciążył, czy też, co bardziej możliwe, dno się nadwyrężyło uciążliwą podróżą i woda w łodzi przybrała; dość, że o dalszej podróży nie było już mowy, choć rzeka biegła jeszcze niżej na zachód. Wyszedł więc chłop z łodzi na brzeg, wyciągnął tobołek i trochę pomedytował. Później przez mieliznę wyciągnął ową łódkę ku wyższemu, północnemu brzegowi. Wdrapał się na wzgórek, rozejrzał wokoło i nabrał otuchy. Okolica była sposobna, na zdrową i spokojną wyglądała. Wnet chciał sporządzić sobie szałas na nocleg, by na drugi dzień łódź oporządzić i próbować płynąć dalej, lecz gdy chwilę pobył na brzegu, spotkała go tu pierwsza przygoda, zaczął padać ulewny deszcz. Nie zraziło go to wcale. Ściął kilka grubszych gałęzi i ustawił na nich swą łódź - dnem do góry! Posłużyła mu za schronienie przed burzą. Stała się pierwszym ludzkim dachem w tej okolicy... Rano posłyszał Janusz glosy puszczy. Wokoło rozbrzmiewały ptasie śpiewy, słychać było stukanie pracowitych dzięciołów, brzęczenie dzikich pszczół. Okolica przemawiała doń swojsko i kusiła: - ...Tu się zadomowisz, tu oporządzisz - będzie nam z sobą dobrze, żaden książę ani biskup czy inny wielmoża nie dostrzeże cię tu.. pracę ci, choć mozolną, dam - mówiła dalej puszcza. - Nie poskąpię drzewa na budulec, ni miodu z dzikich barci, a może czasem i tur, żubr lub łoś ci się trafi... Przemówiło to do niego. Został. Dopiero nadchodząca jesień wygnała go z domku "Pod Łódką"... Począł ścinać kłody, pod pierwszą własną, prawdziwą chatę! A szałas z łódką, jako dachem, zachował potem długi jeszcze czas na pamiątkę swego tu przybycia... Jeszcze później związał się z jakowąś dziewuchą z dalszych stron, być może aż z odległego o milę - Widzewa... Tu spytają niektórzy ciekawsi, dlaczego nie z Kozin lub Żubardzia?... Ano, bo osad tych jeszcze wtedy nie było... Następne chaty, już z synami i wnukami wznosił. Osiedli obok ojca i dziada, na wzgórkach, które po wiekach Górkami Plebańskimi tu nazywano, gdyż powstał tam później drewniany kościółek. Niedługo, bo już w piątym pokoleniu, rozłożył się w tym miejscu kwadratem targowy Stary Rynek, a było to przy drogach leśnych wiodących na północ do Zgierza, na zachód pod Strugę, na południe do Piotrkowa i Drewnowiczów i na południowy wschód do Wolborza... Minęło sto, a może dwieście lat od tamtych czasów. Dopiero przyszłe pokolenia słuchając opowieści gminnej, jak to ich odważny i pracowity prapradziad przedzierał się przez tę gęstwinę swoją mizerną łódką, która na mocy jakiegoś dziwnego uporu płynąc dalej nie chciała i tu nabrawszy wody w miejscu stanęła - nazwali to miejsce na wieczną pamiątkę po prostu - Łodzią... Mieszkańcom tej osady wydało się jednak z czasem, że to zbyt mały dowód szacunku i miłości dla przodków, na dodatek więc i rzekę, która była niegdyś drogą ucieczki, a stała się przez samodzielną wyprawę przodka nadzieją lepszego jutra, nazwali podobnie - Łódka... Źródło: Łódź rolnicza pomiędzy XV a XIX wiekiem Łódź rolnicza Pierwsze informacje o Łodzi pochodzą z 1332 roku, jednak dopiero w 1423 roku król Władysław Jagiełło nadał jej przywilej lokacyjny (wieś dostała 28-łanowy obszar). Mieszkańcy utrzymywali się głównie z rolnictwa. W połowie XVI wieku miasteczko liczyło około 650 - 800 mieszkańców. Dopiero na początku XIX wieku rozpoczyna się okres rozwoju miasta (po zniesieniu granicy celnej pomiędzy Królestwem Polskim a Rosją). Zaczęli przybywać nowi mieszkańcy, rzemieślnicy oraz kupcy. Powstał tutaj krajowy przemysł włókienniczy, a miasto stało się wiodącym ośrodkiem polskiego przemysłu tekstylnego. Szybki wzrost ludności Łodzi w XIX wieku był wynikiem napływu ludzi ze wsi, małych miast oraz osadników z państw ościennych (głównie z Czech i Saksonii). Pod względem tempa przyrostu miasto biło wszelkie ówczesne rekordy - niemal co 10 lat podwajała liczbę swoich mieszkańców (1860 - 32 tys., w 1897 r. - 314 tys.). Łódź za czasów okupacji Łódź przemysłowa Od roku 1870 (i przez następne 20 lat) miasto wchodzi w czas najbardziej intensywnego rozwoju przemysłowego. Powstają ogromne zakłady bawełniane: np. Poznańskiego (1872 rok) oraz Heinzla i Kunitzera (1879 rok). Powstają tez zakłady wyrobów jedwabnych, maszyn włókienniczych, lnianych czy wełnianych. Dzięki temu wiele firm jednoosobowych i spółek jawnych poprzekształcało się w spółki akcyjne. Miasto nie było przygotowane na tak dynamiczny rozwój: zarówno powstających fabryk, jak i napływających ludzi. Warto zauważyć, że w 1908 roku miasto zamieszkiwało 340 000 ludzi i zajmowali oni taki sam teren, co w 1840 roku 13 000 ludzi. Zaczynają powstawać przedmieścia, pełne chasu budowlanego i nędzy. To wszystko prowadzi do napięć: w 1861 roku zniszczeniu ulegają mechaniczne krosna w fabryce Scheiblera, a w 1892 roku wybucha (pierwszy w Polsce) strajk powszechny, znany jako „Bunt Łódzki”. Kolejne manifestacje zaczęły się odbywać w latach 1905 - 1907, gdzie protestowało aż kilkadziesiąt tysięcy robotników. Podczas jego ujarzmiania zginęło lub zostało rannych kilkaset osób, wiele też dostało się do aresztu. Mimo tego ludność Łodzi wciąż wzrastała i w okresie 1910 - 1913 zwiększyła się z 408 000 do 506 000. W czasie wybuchu I wojny światowej miasto było jednym z najgęściej zaludnionych miast przemysłowych na świecie - 13 280 na km2. Po pierwszej wojnie światowej i podczas okupacji niemieckiej przemysł włókienniczy popadł w ruinę, a sama Łódź wyludniła się prawie o połowę. Ulica Piotrkowska za czasów okupacji hitlerowskiej Okres międzywojenny Jako pierwsze miasto w Polsce wprowadza się tutaj bezpłatny i powszechny obowiązek nauczania. W 1928 roku powstaje oddział Warszawskiej Wolnej Wszechnicy Polskiej, który zapoczątkowuje powstanie Uniwersytetu Łódzkiego. Dziewięć lat później powstaje Towarzystwo Przyjaciół Nauk. Przed wybuchem II wojny światowej Łódź była centrum przemysłu tekstylnego i ośrodkiem okręgu przemysłowego, a zamieszkiwało ją około 672 000 osób (w tym prawie 35% ludności żydowskiej i prawie 15% niemców). Łódź kilka lat po wojnie II wojna światowa Po zajęciu miasta przez armię nazistów, w 1940 roku utworzono getto dla Żydów. Na początku było w nim ponad 300 000 osób (cztery lata później, przy jego likwidacji, wyszło z niego zaledwie około 900 osób). Powstał też obóz dla Cyganów oraz obóz do celów germanizacji i niszczenia polskich dzieci, przez który przeszło około 12 000 dzieci, z których ponad 6 000 bestialsko zamęczono. Dzień przed wyzwoleniem Niemcy spalili więzienie na Radogoszczu, w którym żywcem spalili 2 000 osób. Łącznie zginęło ok. 300 000 Żydów i 120 000 Polaków. Łódź po wojnie Po wojnie w mieście zostało około 300 000 mieszkańców. Co prawda struktura miasta, jego budynki i fabryki mocno nie ucierpiały, jednak ucierpiała ich zawartość: Niemcy wywieźli mnóstwo surowców, maszyn, itp. W latach 1945 - 1948 miasto pełniło funkcję zastępczej stolicy miasta, w którym zgromadzili się i obradowali przedstawiciele władzy w Polsce. Od razu po wojnie, w 1945 roku, postanowiono zwiększyć obszar miasta czterokrotnie - aż do 21 150 hektarów. Przemysł został znacjonalizowany, zmodernizowany i zrestrukturyzowany. Łódź przeradza się w ośrodek naukowy i akademicki. Odbudowywane są budynki mieszkalne i powstają nowe zakłady fabryczne. Niestety skutki wojenne są widoczne do dziś: w mieście aż roi się od opuszczonych miejsc, głównie zakładów fabrycznych.
Urbex w województwo wielkopolskie. Jeśli szukasz urbexów w województwie wielkopolskim to sprawdź naszą stronę. Mamy bazę ponad 1600 opuszczonych miejsc nie tylko w Poznaniu. Skorzystaj z naszej mapy i znajdź coś dla siebie. Kolejowe. 3/06/2019. 4110. 0.
Zbór ewangelicki z XVIII wieku, który znajduje się w parku w Niwiskach. Z obiektu pozostały jedynie fragmenty muru obwodowego z półkoliście zamkniętymi otworami drzwiowymi i okiennymi. Anna ChreptowiczMówi się, że to Dolny Śląsk jest krainą pełną miejsc tajemniczych i opuszczonych. Okazuje się jednak, że również w naszym województwie miejscami bywa mrocznie i tajemniczo. Przekonajcie się sami. Kliknijcie w zdjęcie i przejdźcie do galerii. >>>Zdjęcia zamieszczone w galerii pochodzą z naszych archiwalnych w niewielkich gminach znajdują się miejscowości, niewielkie wsi, w których stoją zapomniane przez wszystkich ruiny zamków, pałaców, opuszczone wille i pałace, stare fabryki, czy skryte między drzewami cmentarze. Miejsca, które jedni omijają z daleka. Inni natomiast zwiedzają je, w poszukiwaniu znaków historii, tajemnic... przygody. ZDJĘCIA OPUSZCZONYCH MIEJSC W LUBUSKIEM:Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera